Ewangelia według
św. Mateusza
Ewangelia według
św. Marka
Ewangelia według
św. Łukasza
Ewangelia według
św. Jana


Maria Valtorta

Księga III - Drugi rok życia publicznego

–   POEMAT BOGA-CZŁOWIEKA    –

152. PRZEMOWA W GERAZIE

Napisane 27 września 1945. A, 6564-6577

[Jezus] sądził, że Go nie znają! Tymczasem, kiedy następnego dnia rano wychodzi na próg sklepu Aleksandra, znajduje już osoby, które Go oczekiwały. Jezus jest z samymi apostołami. Niewiasty i uczniowie pozostali w domu, żeby wypocząć.

Ludzie witają Go i otaczają. Mówią, że Go znają, gdyż słyszeli, jak mówił [o Nim] człowiek uzdrowiony z szatańskiego opętania. Nie ma go tu teraz, bo odszedł z dwoma uczniami, którzy przechodzili tędy przed kilkoma dniami. Jezus słucha życzliwie tych wypowiedzi. Cały czas idzie przez miasto, w którym wiele jest rejonów, gdzie wrze niesamowity łoskot prawdziwych placów budowy. Murarze, kopacze, kamieniarze, ślusarze, cieśle zajęci są budową, usuwaniem przeszkód, wyrównywaniem terenu, ociosywaniem kamieni na mury, obróbką żelaza w tym lub innym celu, piłują, heblują, z potężnych pni wykonują pale.

Jezus mija ich i patrzy. Przechodzi przez most przerzucony nad małym rozgadanym strumieniem, płynącym akurat pośrodku miasta. Domy stoją szeregiem po obu brzegach tworząc jakby nadbrzeże. Potem idzie do górnej części miasta, która znajduje się na nieco innym poziomie. Część południowo-wschodnia jest bardziej wzniesiona niż część północno-wschodnia. Te dwa krańce są jednak położone wyżej niż centrum miasta, podzielonego na pół małym strumieniem wody. Z miejsca, w którym zatrzymał się Jezus, roztacza się piękny widok. Widać całe miasto, dość wielkie. W dali zaś – na wschodzie, na południu i na zachodzie – znajduje się podkowa wzgórz o łagodnych stokach, całkiem zielonych. Na północy zaś wzrok obejmuje odkrytą i wielką równinę, która na horyzoncie ukazuje lekkie wypukłości terenu. Z trudem można by je nazwać pagórkami. Całkowicie jaśnieją od porannego słońca, które pozłaca żółtawe liście winorośli okrywającej nierówności terenu, jakby tym przepychem pociągnięcia złotym pędzlem chciało złagodzić smutek martwych liści.

Jezus przygląda się. Lud Gerazy stoi i patrzy na Niego. Jezus pozyskuje ich słowami:

«To miasto jest bardzo piękne. Uczyńcie je pięknym także przez sprawiedliwość i świętość. Wzgórza, potok, zieloną równinę dał wam Bóg. Rzym pomaga wam teraz wznosić domy i piękne budowle. Do was jednak samych należy przydanie waszej miejscowości nazwy miasta świętego i sprawiedliwego. Miasto jest tym, czym tworzą go jego mieszkańcy. Miasto jest częścią społeczności zamkniętej w obrębie murów. Miasto tworzą jego mieszkańcy. Miasto samo w sobie nie grzeszy. Nie może grzeszyć strumień, most, domy, wieże. Nie są to bowiem dusze, lecz rzeczy materialne. Mogą grzeszyć ci, którzy są zamknięci w obrębie murów miasta, w domach, sklepach; ci, którzy przechodzą przez most, i ci, którzy myją się w strumieniu. O mieście buntowniczym i okrutnym mówi się: “To bardzo złe miasto”. Mówi się jednak źle. To bowiem nie miasto jest złe, lecz jego mieszkańcy są źli.

Pojedyncze osoby, kiedy jednoczą się i tworzą coś złożonego, powodują powstanie czegoś, co zasługuje na miano miasta. Teraz posłuchajcie. Jeśli w mieście dziesięć tysięcy mieszkańców jest dobrych a tylko jeden tysiąc nie jest dobry, czy można mówić, że to miasto jest złe? Nie, nie można tego powiedzieć. Tak samo jeśli w mieście, w którym mieszka dziesięć tysięcy, jest wiele stronnictw i każde chce wziąć górę, czy można jeszcze mówić, że to miasto jest zjednoczone? Nie. Nie można tego powiedzieć. A czy myślicie, że temu miastu będzie się dobrze wiodło? Nie. Nie będzie tak.

Was wszystkich, mieszkańców Gerazy, łączy teraz jedna myśl, żeby uczynić wasze miasto czymś wielkim. I uda się wam, bo wszyscy chcecie tego samego i współzawodniczycie ze sobą dla osiągnięcia tego celu. Gdyby jednak wśród was wyłoniły się zróżnicowane stronnictwa i gdyby jedno powiedziało: “Nie, lepiej będzie budować w stronę zachodnią”, a inne: “Wcale nie. My będziemy się posuwać ku północy, gdzie jest równina”, a trzecie: “Ani tu, ani tam. My chcemy się zgromadzić w centrum, blisko strumienia”. Co wtedy by się stało? Doszłoby do tego, że zaczęte prace zostałyby przerwane, ci zaś, którzy pożyczyli środki, wycofaliby się. Ludzie, którzy mają zamiar osiedlić się tu, poszliby do innego miasta, bardziej scalonego. To, co już wykonano, uległoby zniszczeniu, gdyż jako nie ukończone zostałoby wystawione na zmienności pogody – z powodu podziałów pomiędzy mieszkańcami.

Jest tak czy nie? Mówicie, że tak jest, i dobrze mówicie. Trzeba więc zgody pomiędzy mieszkańcami dla dobrobytu miasta, a w konsekwencji – dla samych mieszkańców, gdyż dobro społeczności jest dobrobytem tych, którzy ją tworzą.

Istnieje jednak nie tylko ta społeczność, o jakiej wy myślicie: społeczność należących do tego samego miasta lub do tej samej wioski albo do małej i drogiej społeczności rodziny. Jest społeczność większa, nieskończona: społeczność duchów. My wszyscy, którzy żyjemy, posiadamy duszę. Ta dusza nie umiera wraz z ciałem, lecz żyje na wieki. Zamiar Boga - Stwórcy, który dał człowiekowi duszę, był taki, żeby wszystkie dusze ludzkie zgromadziły się w jednym miejscu: w Niebie. Stanowić je miało Królestwo Niebieskie z Bogiem jako władcą. Błogosławionymi poddanymi mieli być ludzie po życiu świętym i spokojnym zaśnięciu. Szatan przyszedł jednak, żeby dzielić i wywracać, niszczyć i zadawać ból Bogu i duchom. Przyniósł grzech sercom, a wraz z nim – śmierć ciałom na końcu życia. Miał nadzieję uśmiercić też duchy. Ich śmiercią jest potępienie. Ono jest jeszcze istnieniem, tak, ale – istnieniem pozbawionym tego, co jest prawdziwym Życiem i radością wieczną; [jest istnieniem pozbawionym] błogosławionego oglądania Boga i wiecznego posiadania Go w wiekuistej światłości. Ludzkość podzieliła się w swych pragnieniach tak, jak społeczność dzieli się na przeciwne stronnictwa. I działając tak, doszła do swej ruiny.

[por. Mt 12,22n; Mk 3,22n; Łk 11,14n] Powiedziałem to gdzie indziej tym, którzy Mnie oskarżali o wypędzanie demonów z pomocą Belzebuba: “Każde królestwo wewnętrznie podzielone dojdzie do upadku”. I istotnie, gdyby szatan sam siebie przepędzał, upadłby on i jego mroczne królestwo. Ja – z powodu miłości, jaką Bóg ma dla stworzonej przez Siebie ludzkości – przyszedłem przypomnieć, że jedno jedyne Królestwo jest święte: królestwo Niebios. Przyszedłem głosić je, żeby najlepsi do niego doszli. O! Chciałbym, żeby wszyscy, nawet najgorsi doszli do niego przez nawrócenie, wyzwalając się od demona, który trzyma ich w niewoli. [Czyni to] otwarcie w opętaniach cielesnych, oprócz duchowych, lub skrycie – w opętaniach tylko duchowych. To dlatego chodzę – uzdrawiając chorych, wyrzucając demona z opętanych ciał, nawracając grzeszników, przebaczając w imię Pana, pouczając o Królestwie, dokonując cudów – żeby was przekonać Moją mocą, iż Bóg jest z